Zaczęło się bardzo niewinnie - jakieś dwa tygodnie temu pomyślałam, że chłopcy powinni dostać większe szafki, drewniane, proste, "chłopięce".
Zarezerwowaliśmy weekend, Cin wyskoczył po szafki (Ikea), ja wyjęłam wszystko ze starych by potem je tylko przełożyć a stare wynieść/przenieść/ spożytkować inaczej.
… dalej poszło mniej więcej tak:
- nowe szafki wniesione do domu, czekały na skręcenie
- stare wybebeszone poprzesuwane to-tu-to-tam by zrobić miejsce nowym czekały na przeniesienie
- ciuchy / zabawki leżały pokotem na podłodze
- my, zwarci i gotowi do działania, wiertarki (o dziwo!) naładowane, śruby i młotki zgromadzone
Telefon.
Dzwoni dalsza rodzina, która przejazdem jest w okolicy i pragnie nas odwiedzić.
Hmm, tak, proszę, zapraszamy:):)
W weekend więc nie ruszyliśmy nic a nic.
W tygodniu nie było czasu więc też nie zrobiliśmy nic.
Kolejny weekend mieliśmy zawodowo zajęty no więc nadal nic...
Za to w drugim tygodniu już całkiem zgrabnie omijaliśmy zalegające stosiki i kupki, ba! Nawet w nocy idąc do dzieci wiedziałam jak je minąć by nie narobić hałasu i nie nabić sobie guza:D:D
Przyszedł kolejny weekend.
Sobotni poranek, śniadanie, myśli o uprzątnięciu ugora stawały się coraz intensywniejsze… Dzwoni telefon.
Ha! W rodzinnej bacówce znajomych trwa właśnie pogodowa bajka, hamak wisi, prażonka siedzi w garze a kiełbaski tylko czekają na wieczorne rozpalenie ogniska. I na nas;)
Spojrzeliśmy na nasz sakramencki bałagan i w długą! W góry! Byle dalej!! :D:D
… i to była bardzo dobra decyzja:):) Cudowna pogoda, leniwe spacery po okolicznych polanach i lasach, moczenie nóg w potoku i ognisko do późnej nocy… Odpoczyliśmy i oderwaliśmy się od codzienności:):)
Za to w niedzielę karnie stawiliśmy się w pokoju chłopców, Cin zaczął skręcać szafki a ja... doznałam olśnienia, które pociągnęło za sobą tysiąc kolejnych robót i zmian;)
Znacie to? Planujecie przenieść szafkę a kończycie w totalnym meblowym chaosie :D:D
Na ten moment chaos ten jest już w miarę ogarnialny ale nadal trzeba mocno nogi unosić, żeby przejść z pokoju do pokoju:P
Pozdrawiam Was ciepło i do zobaczenia wkrótce, w nieco bardziej ogarniętych okolicznościach, udokumentowanych zdjęciowo, a co!:):)
Kochana co się odwlecze, to nie uciecze ;)))
OdpowiedzUsuńWspaniale spędziliście czas, a pokój chłopców i tak doczeka się reorganizacji :))
No właśnie, doszłam do takiego samego wniosku;):):)
UsuńMacham ciepło!:):)
Co tam bałagan , ważne że odpoczęliście , jak to się mówi i do bałaganu można się przyzwyczaić i w nim żyć :) Ściiiiiskam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWypoczęliśmy, to fakt:)
Usuń… a bałagan powoli znika, hurra!:):)
I pozdrawiam ciepło!:):)
uwielbiam góry, super fotki :)
OdpowiedzUsuń… ja też!:):) Zwłaszcza te mniej zadeptane przez turystów, w których słychać i widać naturę;):)
UsuńA tam bałagan nie ucieknie, a urocze spotkanie ze znajomymi... tylko korzystać, by przy sprzątaniu było co wspominać. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuń… i jakoś tak milej po takim wypadzie ogarniać domowy chaos;):)
UsuńMacham ciepło!:):)
Grunt to życie na spontonie :D a co! :)
OdpowiedzUsuńSzafki nie uciekną ;)
Miłego weekendu i czekam na relację ze zrewolucjonizowanego pokoiku chłopców :)
Nawzajem Elle, miłego weekendu!:):)
Usuń… a zdjęcia zrobię, jak tylko skończę to co skończyć trzeba;):)
Ależ pięknie... :) Spontaniczne akcje są fajne. Szafki nie zająć, na szczęście. ;)
OdpowiedzUsuń… a pewnie, że nie zając!:):)
UsuńPozdrawiam ciepło!:):)
Ach, bardzo dobrze, praca nie zając, nie ucieknie. A akumulatory słońcem naładować trzeba przed zimą ;-) Ale czekam na zdjęcia z Twojej rewolucji ;-) Uwielbiam Twoje pomysły :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam słonecznie :-)
Świetna decyzja,szafki poczekają a Ty masz nowe spojrzenie.
OdpowiedzUsuńbuziak
Też teraz mam mały remont w domu, więc wiem jak to jest kiedy trzeba skakać ponad kartonami. ;) Ale za to jaki potem piękny efekt końcowy :)
OdpowiedzUsuńJa mam wiele takich stosów w domu, które omijam z zamkniętymi oczyma. M. zaczął kolejny etap remontu mają jednocześnie spore zlecenie na głowie. Niezbyt to rozsądne, ale nie protestowałam, bo na kolejne olśnienie remontowe mogłabym do wiosny czekać ;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę znajomych z bacówką! Okropnie.
P.S. Co z tą pufą słychać?
Aniu odpisałam Ci, wreszcie!! Macham ciepło!:):)
UsuńOgnisko...tego mi będzie w zimie bardzo brakowało :)
OdpowiedzUsuńWitamy, tu klan Podpatrywaczy z Podbeskidzia.
OdpowiedzUsuńDziś TIR-em przewozimy naszą studentkę do Krakowa na kolejny rok. Będziemy potem spacerować wokół Wawelu szukając oficynki. Co tam nowego?
Pozdrowionka!
Jak dobrze mi się na duszy zrobiło! To nie tylko ja, to nie tylko u mnie przeciągają się w nieskończoność działania i domowe zmiany. Jak mi dobrze! ;) Też tak mam. Nigdy nie wiem jaki ma być końcowy efekt. Myślę i realizuję etapami. Stąd "końca nie widać". I również chętnie poddaję się spontanicznym impulsom na inne zagospodarowanie czasu. A szafki mogą poczekać, długa jesień i zima przed nami. "Skręci się je... potem!" ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Dominika
Takie klimaty to ja rozumiem :)
OdpowiedzUsuńKochana super weekend!!!! Zazdroszczę też kocham góry:) A szafki i tak skręcicie:) Ja mam tak z uchwytami do szafek :( Ciepło pozdrawiam Monia
OdpowiedzUsuń