Przez płot, z panią Helenką.
Różni nas wiek (niemal dwa pokolenia;)) ale podejście do ogrodu już nie. I ja i ona lubimy naturę.
Pani Helenka nie wyobraża sobie nie wyjść do ogrodu choćby w najbardziej pochmurny dzień. Ja też:) Rozprawiamy o ślimakach, pomidorach, sadzonkach... Kwitnie ogrodowa wymiana międzysąsiedzka:) A ile można się od siebie nauczyć!
Ja, gdy tylko widzę panią Helenkę w ogrodzie, niczym Kargul z Samych Swoich podchodzę pod płot i podglądam co robi - wtedy wiem, że i ja powinnam:):)
Innym razem pani Helenka wzdycha: groszek... taki marny w tym roku...
Pocieszam ją: bo to groszek cukrowy. Nie ma kulek tylko strączki. Dorzucone do potrawki będą pyszne!
Pani Helenka: Ooooo! tak zrobię!
Czasem siadamy sobie przy domowej nalewce i z tematów ogrodowych płynnie przechodzimy do kulinarnych - właśnie w ten sposób stałam się właścicielką przepisu na obłędny sernik pamiętający jeszcze babcię pani Helenki:):)
A Wy? Macie taką panią Helenkę blisko siebie?
Takich ładnych przyjaźni w tym i każdym następnym roku Wam życzę:):)
***
Zakupione przedwczoraj hiacynty dostały zieloną oprawę z mchu (śniegu nie ma więc można go wygrzebywać do woli;)). Przyniesione do domu cieszą oczy, na równi z jasnym słońcem wpadającym właśnie przez okno. Pięknie jest, wiosennie!
... i tylko gdzieś tam z tyłu głowy kołacze mi myśl, że to jeszcze nie czas... I co będzie jeśli znowu zima przyjdzie, pewna swoich styczniowo - lutowych praw?
W ogrodzie styczniowa wiosna. Krzew pigwowca w kącie ogrodu puszcza właśnie pierwsze pąki!
o ALE CUDNIE . Taka Pani Helenka to SKARB! Ile prawdy i spokoju można się od Niej nauczyć.
OdpowiedzUsuńPrzy nalewce...... musi być pieknie!
Serdeczności ślę!
to prawda!:):)
UsuńNie mam, i bardzo tego żałuję... A czy jest jakaś szansa na sernikowy przepis? ;-)
OdpowiedzUsuńJak najbardziej Agnieszko, poszukam w przepisach i w najbliższym czasie podrzucę:):)
UsuńOj taka pani Helenka to żywy skarb:) ja mam przyjaciółkę która mieszka kilka domów dalej, bardzo często się widujemy i rozmawiamy na milion spraw, rozumiemy się czasem bez słów. Przyjaźń ta trwa jeszcze z czasów szkolnych a teraz mieszkamy koło siebie, wspieramy się w życiu "Dorosłym" Także mogę powiedzieć że to jest moja taka p.Helenka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
Patrycja
wspaniale to słyszeć Patrycjo:):) NIech Wasza przyjaźń trwa i trwa:):)
UsuńPiękna taka przyjaźń :) Zazdroszczę :) A i mi się wydaje że na wiosnę to jeszcze dużo za wcześnie...
OdpowiedzUsuńJa mam cichą nadzieję, że prawdziwa zima już nie nadejdzie;)
UsuńUroczo! Ja mam panią Lonię, czyli panią od Felka. U nas jest taka tradycja, że się nie odwiedza w domach, więc rozmawiamy sobie przez płot, podajemy nabytki przez płot, a nasze psy na siebie szczekają...
OdpowiedzUsuńpozdrawiamy,
m.
Magdziu my również najczęściej przez płot rozmawiamy… To takie miłe!:):)
Usuńpiękna i sielska ta przyjaźń, cenna :)
OdpowiedzUsuńczuć wiosnę, ale i strach się czai z tyłu głowy, czy to nie przedwczesna radość
pozdrawiam:)
no właśnie, oby nie! Macham ciepło:):)
UsuńWspaniała opowieść, rozmarzyłam się! Niewiele jest teraz takich przyjaźni niestety, ludzie są inni, maja inne priorytety, na szczęście są też i tacy jak my, co to chcą powracać do dawnych czasów, do rękodzieła i własnych upraw, co to robią domowe zaprawy ... U nas w ogrodzie zarządza moja Mama, bo mi czasu na to brakuje, ale boimy się właśnie, że ta aura nam zaburzy rytm, np. tulipany już wychodzą. A hiacynty same się "upędziły" w garażu i w piwnicy, będę o nich pisać właśnie ;) Co prawda one nie są już takie piękne jak te świeże, ale i tak cieszą :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuń… w takim razie idę poczytać o Twoich upędzonych hiacyntach:):)
UsuńTaka przyjaźń zza płotu .... Z pewnością wyjątkowa...Pielęgnuj ją.
OdpowiedzUsuńUwielbiam do Ciebie zaglądać :) Pozdrawiam !
I ja pozdrawiam Martyno!:):)
UsuńJa za płotem mam babcię Irenkę:)I jak w okresie zimowym raczej rzadko się widujemy tak od wiosny do późnej jesieni prawie codziennie.Przyznam się bez bicia ,że czasem to i godzinkę potrafimy przegadać przy płocie lub na działce:)))
OdpowiedzUsuń… i u nas potrafi godzinka zlecieć, ot tak!:):)
Usuńa biegacie do siebie z kawałkami ciast ,albo z sałatką na talerzu np na spróbunek??? :))))) ja tak mam na wakacje kiedy wyjeżdżam i ciocię mam za płotem ....co rok nam się nazbiera przepisów i potem wymianka :))))) buziaki
OdpowiedzUsuńo tak!! "Na spróbunek" świetnie u nas działa!:):)
UsuńWspaniała historia. Tak ciepło się na sercu robi czytając. Ja miałam Pana Stasia. Gdy kupiłam dom z ogrodem miałam blade pojęcie na temat pielęgnacji roślin itd. Pan Staś był sadownikiem, inżynierem. Sam szczepił drzewka i tworzł nowe odmiany jabłek i gruszek itp. Nauczyłam się bardzo wiele i byłam wdzięczna za każdą radę. Niestety nie ma go już w sadzie, a mi serce krwawi, gdy widzę jak wszystko niszczeje za płotem :-(
OdpowiedzUsuńCo do pogody, to mamy wiosnę. U mnie nawet róże mają nowe przyrosty. Ale mają wrócić mrozy, więc boję się, żeby wszystko nie zmarzło.
Ściskam cieplutko :-*
Mam nadzieję, że miejsce Pana Stasia zajmie godny następca… Macham ciepło!:)
UsuńOj tak, mieliśmy taką fajną sąsiadkę, panią Marię... Do swojego ogrodu wychodziła ze stodoły i przechodziła przez nasz ogród... Bardzo często przychodziła do nas, siadała na ławce i godzinami opowiadała wspaniałe historie... Fajna kobiecina z niej była. Aż miło było wyjść do ogrodu. Niestety kilka lat temu odeszła... No cóż.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twoja relacja i porównanie do Kargula :) Uśmiałam się!
U nas też wiosna, moje kochane tulipany powystawiały łebki, aż strach co z nich będzie na wiosnę... Pewnie nic...
Pozdrawiam - Magda
… może jednak zima zechce być łaskawa… Mam nadzieję! Pozdrawiam ciepło Magdo!:):)
UsuńMila opowiesc...ja cale zycie, i gdziekolwiek mieszkalam staralam sie stworzyc takie stosunki z sasiadami, bo to dodaje uroku miejscu gdzie sie mieszka.Teraz mam sasiadke , z pochodzenia Bulgarke, z ktora prawie codziennie popijamy sobie pierwsza poranna kawe i opowiadamy o wszystkim...
OdpowiedzUsuń...jak miło o tym czytać Grażyno!:):)
UsuńPrawdziwa wiosna u Ciebie :) Ogród nawet o tej prze prezentuje się pięknie :) Taka Pani Helenka to prawdziwy skarb :)
OdpowiedzUsuńSłoiczek, w który posadziłaś hiacynta jaki piękny!
Uściski!
… a to zwykły ikeowski słoiczek tyle, że fotogeniczny;):)
UsuńIngo!
OdpowiedzUsuńDziękuję za post wychwalający tradycję sąsiedzkich rozmów przez płot. Czytam i zazdroszczę autorkom poprzedzających wpisów.
Pozdrawiam serdecznie,
B. z Podbeskidzia
I ja pozdrawiam serdecznie, życząc Ci takich właśnie sąsiadów:):)
UsuńMam takiego sąsiada, Pana Starszego czyli Pana Edwarda. Uczę się od niego jak postępować z łąką i pastwiskiem, bo to stary rolnik z doświadczeniem. Ale w warzywniku robię po swojemu, a on podgląda i kiwa głową ;) Założyliśmy się zeszłej wiosny, kto wyhoduje większą cukinię - i wygrałam!
OdpowiedzUsuńsuper! Intuicja równie ważna co sąsiad;):) Macham ciepło:):)
UsuńBajeczne zdjęcia 😊
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😊
Pozdrawiam Agnieszko!:):)
UsuńKiedyś miałam miłego starszego sąsiada. Gadaliśmy przez płot i obdarowywał mnie miodem :)
OdpowiedzUsuń:):)
Usuńja też mam starszą sąsiadkę. Sporo mi doradza w warzywniku. A to wszystko dlatego za moim ogrodem jest plaga działkowiczów :)
OdpowiedzUsuńoo, to super!:):)
UsuńU mnie jest płot jako nośnik informacji, dóbr wszelakich i platforma towarzyska. Wieszamy sobie na płocie siatki i koszyki z tym, co akurat się trafi w polu i zagrodzie.
OdpowiedzUsuńHano, cudownie ten płot opisałaś, cu-do-wnie!:):)
UsuńU mnie w ogrodzie tulipany i inne wiosenne kwiaty też już zaczęły kiełkować. Przyroda zwariowała. Niestety za płotem nie mam takiej pani Helenki więc zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
… w takim razie takiej pani Helenki CI życzę:):)
Usuń... oczywiście, że mam... u mnie jest p. Jadzia... lubię nasze rozmowy zza płota a i wymieniamy się często...
OdpowiedzUsuńwspaniale Joasiu!:):)
UsuńJa też mam znajomość "u płota". Panią B. znam jeszcze z dzieciństwa. Tak jak kiedyś nam (ja, brat, kuzynostwo), tak teraz mojemu Młodemu przez płot podaje truskawki, poziomki... Ja za to jej cukinię (w zeszłym roku nie miałam - wstyd; w tym roku wysieję duuuużo ;) ). Również z jej synową takie ogrodowe wymianki mam. Ona mi buraki, ja jej sałatę :) Fajnie tak.
OdpowiedzUsuńJak miło to czytać!:):)
UsuńZa płotem mieszka moja 73 letnia babcia. Jest u mnie każdego dnia :)Często zostaje z moimi chłopcami gdy ja np dłużej pracuje. Tez latamy do siebie z ciastem, bigosem, winkiem :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
wspaniale!:):)
UsuńZnajomość absolutnie cudowna, godna pozazdroszczenia (oczywiście tak bardzo pozytywnie:)
OdpowiedzUsuńWspaniale mieć taką życzliwą duszę za płotem!
A co do styczniowej wiosny- obłędnie jest:)
Pozdrawiam!
...to prawda, dobry sąsiad jest na wagę złota!:):) Macham ciepło:):)
UsuńMiałam sąsiada. Pięć lat minęło , jak odszedł ale odwiedza mój ogród pod postacią ptaka. Chcę w to wierzyć....I chcę taką szklarenkę
OdpowiedzUsuń… jakie miłe masz te myśli Maszko!
UsuńA szklarenka - trzymam kciuki abyś miała taką wymarzoną:):)
Zaglądnę z przyjemnością DOroto!:):)
OdpowiedzUsuń