To już ostatnie migawki z jesiennego warzywnika...
W ziemi siedzą jeszcze resztki marchewki, pora i buraków, zielenią się kępy pietruszki i - o dziwo! - odrosły mocno przycięte zioła. Nadal więc mam rozmaryn, szałwię i majeranek, pachnie mięta i melisa, kwitnie bazylia... Odżyła też nasturcja i nagietek. Ba! Zakwitły nawet pojedyncze pędy groszku! Kto by pomyślał że jesień aż tak im będzie służyć;):)
Na zdjęciach warzywnik opatulony w poranną mgłę:)
Moją wieś niemal z każdej strony otaczają sady. Jesienią są pełne jabłek i gruszek, których nikt nie zbiera bo się nie opłaca albo się nie chce;) Nigdy tego nie zrozumiem, naprawdę! Jak można nie chcieć? Nawet dla siebie?:)
Tak czy inaczej my co jakiś wędrujemy z koszykiem i przynosimy do domu te skarby - smakują wyśmienicie!:):)
O, taki np. kompot - zapach słodkich jabłek wzmocnionych goździkiem i cynamonem niemal codziennie roznosi się po domu... Luuubię to!:)
I już zupełnie na koniec (w nawiązaniu do jabłek;)) wklejam zdjęcie, które bardzo lubię - pojedyncza jabłonka oblepiona owocami:) To niestety nie mój sad a Wdzydzki skansen ale mam nadzieję mieć kiedyś takie stare drzewka u siebie. Dowiedziałam się, że stare odmiany mają już nie tylko w Skierniewicach ale i pod Krakowem... a to do mnie blisko;)
Dziewczyny a tak na marginesie - czy tylko moja wieś niezbieranym owocem leży?;)
nic... tylko pozazdrościć... u mnie ... dawno już pusty
OdpowiedzUsuńU mnie będzie stał do soboty, później też będzie pusty... Pozdrawiam!:)
UsuńU Ciebie jest magicznie po prostu :)
OdpowiedzUsuńpięknie u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńWierz mi- nie opłaca się zbierać jabłka przemysłowego za 9 groszy...
OdpowiedzUsuńBubiso ale żeby nawet dla siebie nie? Są naprawdę pyszne! Pozdrawiam ciepło!:)
UsuńNie tylko Twoja. U mnie pod domem stoją dwie jabłonki, śliwka i czereśnia. Kawałek dalej dziko rosną mirabelki- nikogo one nie interesują. Okoliczni mieszkańcy ze zdziwieniem na mnie patrzą kiedy je sobie zbieram. Mało kto robi przetwory, bo po co, przecież można kupić w sklepie :) Chyba z innego świata jesteśmy ;)
OdpowiedzUsuńNo właśnie na mnie też dziwnie patrzą;):) Trudno!:)
UsuńJaka piękna ta jablonka! Coś przepięknego, dziękuję za tak cudne zdjęcie. Też chciałabym taką mieć w ogrodzie. Ale wstyd przyznać, u nas z jabłkami jest podobnie. Mamy trzy stare jabłonie (nie tak urodziwe, ale jednak)...należą do moich Teściów, my działkę otrzymaliśmy dopiero rok temu, dom jeszcze się buduje...Część jabłek idzie do szarlotek, część do ryżu na obiad, ale większa część po prostu się marnuje, niestety....Ale jak tylko wprowadzę się do mojego domku, to moja spiżarenka będzie pełna konfitur i przetworów z jabłek. Postaram się nie marnować skarbów natury.
OdpowiedzUsuńA jak Twoje zioła - przemarzają po zimie? Ja jeszcze nie jestem doświadczona, ale słyszałam, że rozmaryn jest bardzo wrażliwy na mrozy.
Pozdrawiam ciepło i zapraszam do siebie!
Spokojnie Klaudio, przyjdzie czas na zapełnienie spiżarki w Twoim nowym domku:):)
UsuńA odno nie ziół - w moim ogrodzie przeżywa szałwia i mięta, z resztą boję się próbować więc przynoszę do domu przed pierwszymi przymrozkami;) Nie wszystkie przeżywają niestety (chorują) ale taki np rozmaryn rośnie mi w domu świetnie:) Pozdrawiam ciepło!:):)
trend światowy niestety, na mojej francuskiej wsi tez jabłka leżą no chyba, ze ktoś ma odmiany na cidre to zbiera.
OdpowiedzUsuńAleż u Ciebie pięknie. :) Trafiłam dzisiaj przypadkiem, zostanę na dłużej. ;)
OdpowiedzUsuńŻ.
Warzywniak wcale nie wygląda tak, jakby jesień była ;) Pięknie! Pozdrawiamy!
OdpowiedzUsuńpiękne migawki :-)))
OdpowiedzUsuńWhat a wonderful post!!!!
OdpowiedzUsuńSo lovely and beautiful!
All my best
Elisabeth
Hej hej. U nas tez nie zbierają- jeżdże rowerem i dowożę do domu torby i kosze:) Jeden z moich uczniów zobaczył, jak rwę żółciutkie dzikie jabłuszka i zawołał zachęcająco: pani do nas przyjdzie zbierać, u nas pół sadu leży!
OdpowiedzUsuńSmutne, ale co zrobić. Starsi nie dają rady, młodym się nie opłaca uprawiać zagonów, walczyć z perzem, robić przetworów - zleniwili sie chyba:)
No Twój warzywnik - SZOK, w pełni lata jakby był. Ja dziś zbieram koperek, majeranek - oba kolejne zbiory, wykopuję pora i selera, bo idą tęgie przymrozki. Robię z sąsiadką nowy zielnik i do przeniesienia została mi tylko melisa. Mąż czeka na zaoranie ogrodu.
OdpowiedzUsuńUświadomiłaś mi, że mogę udać się na "szaber" jabłek, bo nasze w tym sezonie już się skończyły.
Kadry cudowne.
Serdeczne uściski
mmmmm aż tutaj poczułam ten zapach jabłuszek z cynamonem i goździkiem :)!
OdpowiedzUsuńśliczne lampiony :)
Twój warzywnik to ja widzę w pełni świetności raczej! Pozazdrościć tylko. Ja niestety nie na wsi, ale jakbym była, to tak jak Ty latałabym z koszem. Na swoje jabłuszka muszę jeszcze poczekać z dwa lata pewnie... Na gruszki nie mam co liczyć, bo wszyscy dookoła jałowce mają to i rdza przylezie :( Ale inne pyszności dosadzam i liczę, że z czasem będzie co przerabiać z owoców :)
OdpowiedzUsuńPiękny ten Twój warzywnik, mój natomiast już prawie cały wysprzątany
OdpowiedzUsuńpiękne zdjęcia...zwłaszcza te prezentujące ogród we mgle
OdpowiedzUsuńWspaniały warzywnik, aż czuję ten zapach bujnej roślinności... No a jak można nie chcieć tych cudowności z sadów? Też nie pojmuję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! :)
nie nie tylko twoja moja również :))) i do tego tymi najlepszymi leży bo starymi owocami ..kosztelami np :))))
OdpowiedzUsuńgratuluję warzywek cud miód i orzeszki :))
Przepieknie u Ciebie!
OdpowiedzUsuńOoo, przypadkiem tu wpadłam i baaardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńI mam podobne wrażenia, w okolicy naszego domu nad jeziorem podobnie ludzie nie znają smaku nalewki z kwiatów czarnego bzu, a dzikie bardzo plenne jabłonki właśnie zostały wycięte (rosły lata całe na miedzy), za to obok zbudowano ze cztery nowe ambony (dziki i sarenki to oczywiście szkodniki)...
Mirabelki zbieram koło sklepu ("wariatka jakaś"), gruszki na susz przy dróżce, pokrzywę wszędzie gdzie się da, a czarny bez posadziłam u siebie. Z tym czarnym bzem to jest jeszcze zabawniej, bo kiedy już posadziłam nowe krzewy ze szkółki, to zaraz potem dziki bez wylazł nieproszony w kilku miejscach, gdzie go całe dwanaście lat nie było.. W tym roku zakwitły już wszystkie krzewy, niektóre jeszcze nieśmiało, ale już widać, że za rok, to hohoho! Wystarczy kwiatów i na placki, i na susz, i na nalewkę, i na wino, a potem owoców na syrop, na sok, na susz i dla ptaków :)
Och, rozgadałam się, a muszę lecieć dalej... Wrócę na pewno!
Kiedy jako dziecko mieszkałam na wsi, świeże owoce, warzywa to było coś normalnego, tak jak i robienie z nich różnych przetworów, kompotów, ciast i innych dań. Teraz mieszkając w mieście i robiąc zakupy na ryneczku tęsknię za tamtymi smakami i dziwię się, że ludzie nie doceniają jak cudownie jest wyjść do ogrodu czy sadu i zerwać to, na co mamy ochotę:)
OdpowiedzUsuń