Strasznie stary, strasznie zniszczony, praktycznie bez dna i jednego ucha... Ale tak poza tym to był całkiem ok:P
Szkoda mi go było wyrzucić więc postanowiłam darować mu życie. Obcięłam pozostałe mocno nadwyrężone ucho i... już:)
W roli modelek gałązki z owocami dzikiej róże ucięte przeze mnie przydrożnym krzewom. Właśnie teraz mają piękne czerwone korale...
Dopóki się nie chce dna dojrzeć kosz wygląda zacnie:D
***
Hehehheh, nie wiem dlaczego ale przypomniała mi się właśnie pewna historia z Krynicy... Dla potomnych;)
Spacer po deptaku, lodziarnia, pyszne kręcone lody włoskie.
Stoimy w kolejce jak na kulturalnych ludzi przystało, pani mechanicznie bierze wafelek, naciska wajchę, "nalewa" loda, podaje loda, wydaje resztę. Następny proszę! Następny proszę!
Czas leci, kolejka przesuwa się powoli a nasi chłopcy coraz energiczniej przebierają nogami bo nie mogą się już doczekać.
W końcu nasza kolej, pani mechanicznie bierze wafelek, naciska wajchę i... stop, stoooop! Maszyna nie działa!
Wielkie poruszenie w kolejce a ja, w tym momencie tknięta zaczynam odliczać synów: jeden, jeden!!!
Antoś zdążył opuścić kolejkę, przejść niepostrzeżenie pod blatem na stronę sprzedającej i wyjąć wtyczkę maszyny do lodów z kontaktu:D:D:D
Piękny ten jesienny klimat! A anegdota z lodami - rozkoszna! Fajnie, że opisana - nie zapomnicie o niej! A może kiedyś dzieci same przeczytają... Pozdrowienia! M.
OdpowiedzUsuńwłaśnie na to liczę!:):) Pozdrawiam:):)
UsuńKosz wygląda cudnie. A małe urwisy wręcz uwielbiam :-) Sama takie niedawno miałam, niestety urosły, a nawet wydoroślały :-) Czekam teraz na wnuczki, mam nadzieję równie rozbrykane :-)
OdpowiedzUsuń...moje urwisy rosną równie szybko!;) Jak to dobrze, że dzieci rosną a my pozostajemy bez zmian, prawda Danko?:):) Macham ciepło:)
UsuńDzieci potrafią dostarczyć wrażeń:)
OdpowiedzUsuńRóża w koszu wygląda pięknie:)
:):)
UsuńKosz z jesienną aranżacją prześlicznie się prezentuje, dobrze, że dałaś mu drugie życie.
OdpowiedzUsuńMam trzech synów, z czego dwóch to namiętni złomiarze. Czasem z tatusiem (no po kimś te zamiłowania mają) nie umawiając się spotykają na złomie. Znajomi się śmieją, że to takie miejsce rodzinne, może powinnam zorganizować na jakiejś klamociarni np. wigilię.
Urwisy nie z tej ziemi :) Wiele, wiele lat temu, z moim najstarszym i jego kolegą z ulicy, oczywiście obie mamusie, jeździłyśmy na zakupy do stolicznego Smyka, gdzie oczywiście były ruchome schody. Nie wiem gdzie był wyłącznik do tych schodów, ale nagminnie jej smyk je wyłączał. Co my na schody - to taśma się zatrzymuje. Nie byłyśmy w stanie go upilnować.
Pozdrawiam serdecznie
Hehehehe, dobre!:):)
Usuńpiękny jesienny kosz! :)
OdpowiedzUsuńno nie :D historia z lodami miażdży :D
:):)
UsuńPiękny pomysł, tak prosty, a tak dodający uroku podwórzu. Mogę się zainspirować? :)
OdpowiedzUsuńa pewnie!:):)
UsuńAch te dzieciaki i ich pomysłowość ;p
OdpowiedzUsuńPrzepiękna jesienna dekoracja-tak jak lubię!
Pozdrawiam!
i ja pozdrawiam ciepło!:):)
UsuńWystarczy tylko się rozejrzeć, a można wokół siebie znaleźć świetne pomysły na dekoracje...
OdpowiedzUsuńKoszowi z gałązkami róży wyśmienicie do twarzy!
Miałam kiedyś podobną historię do Twojej, tylko jeden z moich smyków wyłączył wtyczkę od... organów w czasie nabożeństwa! hehehe!
hehhehheh, to też dobre!:):)
UsuńStary wiklinowy kosz wygląda bardzo osobliwie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
...dopóki nie widać dna, którego praktycznie nie ma;):) Pozdrawiam Kasiu!:)
UsuńJesiennie już bardzo, a historyjka zabawna :)
OdpowiedzUsuń:):)
Usuńjaki piękny efekt...
OdpowiedzUsuńzabawna historia:-)
pozdrawiam
i ja pozdrawiam Marto!:)
UsuńBardzo piękna dekoracja Ci wyszła z tego połączenia wikliny i różanych korali, a kosz dostał zasłużone drugie życie. Super!
OdpowiedzUsuń:):)
UsuńBasia
OdpowiedzUsuńDekoracja z róży piękna, ale czy nie szkoda niszczyc krzewu, można zebrac owoce na przetwory, a gałązki zaowocowałyby w przyszłym roku ponownie
Basiu to krzewy przydrożne:) Nie jest to autostrada ale samochody jeżdżą więc ani płatków ani owoców nie pokusiłabym się zbierać na przetwory... A to co przycięłam w przyszłym roku odrośnie:) Pozdrawiam!:)
UsuńAleż jesień u Ciebie, Ingo!! We Wrocławiu jeszcze liście tak nie lecą :)
OdpowiedzUsuń... właśnie też mi się wydaje, że jesień u mnie w tym roku szybciej! Zabawne, że okolica jeszcze całkiem zielona a u mnie w ogrodzie drzewa zrzucają liście na maksa;):) Macham ciepło!:)
Usuńpięknie, jesiennie.. nic tak nie dodaje uroku jak stare, zużyte rzeczy takie jak ten kosz wiklinowy,a dzika róża w nim wygląda pięknie.. Uwielbiam takie jesienne obrazki..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wiklina zawsze żywa ...:)
OdpowiedzUsuńpiękne krzewy...w zimie pewnie mają jeszcze więcej uroku... jak są pokryte śniegiem
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie, kosz jako donica super pomysł, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńteż mam taki kosz i... wiecznie go przestawiam w zależności od pory roku...
OdpowiedzUsuńpiękny, jesienny klimacik pokazałaś
I o to chodzi, aby starym przedmiotom nadać nowe życie. Fajnie to wymyśliłaś z różą. A dzieci, każdego dnia nas zadziwiają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Dorota
Lubię wiklinę w ogrodzie szkoda że jest taka nietrwała. Piękna kompozycja. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńale stworzyłaś super jesienny klimacik. Głóg z wikliną = coś pięknego. Dzieci często potrafią zaskoczyć. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńPiękny kosz, taki ze swoją historią życia...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
m.
So beautiful...love your pictures!
OdpowiedzUsuńTitti
jak pięknie!
OdpowiedzUsuńPięknie prezentują się czerwone owoce róży w koszu:)
OdpowiedzUsuń