22 stopnie, słońce... naładowałam akumulatory na cały tydzień:)
Przyroda ruszyła już pełną parą, trawa soczyście zielona, na drzewach i krzewach pąki albo malutkie listki, kwitną żonkile i pomalutku wychylają głowy szafirki, barwinek wygląda jak fioletowy dywanik... jejku!! Jak to cieszy!:):)
Ale żeby nie było, że człowiek tylko stał i chłonął (choć oczywiście i stał i chłonął!:)) to:
- wykopaliśmy i zalaliśmy doły pod fundamenty do szklarni (cały szkielet będzie się opierał na 4 belkach)
- zalaliśmy doły pod fundamenty do daszku, w kącie ogrodnika (ogrodniczki??:):))
- zalaliśmy doły pod fundamenty do daszku, w kącie ogrodnika (ogrodniczki??:):))
- poprzebieraliśmy i przemierzyliśmy okna, szklarnia będzie miała 3, 5 x 3m
- wsadziliśmy z tatą jeżyny, czarne maliny i winorośl - moja sympatyczna sąsiadka nie miała nic przeciw by pięły się po siatce ogrodzenia, dodała nawet, że ma nadzieję, że wszystko będzie przechodzić na jej stronę:):) Cieszy się więc i ona i ja bo lubię zielone płoty, zwłaszcza gdy mają owoce:):)
- zasadziliśmy z piętnaście róż wszelakiej maści - wykopane z działki rodziców tydzień temu w postaci korzenia i kawałka badylka więc nikt naprawdę nie wie czego się spodziewać;) Zdjęcia zrobię jak już porządnie puszczą liście...
- skręciliśmy skrzynki z desek, w sumie 8, metr na metr... jest więc zaczątek warzywnika!:)
Teraz czekam tylko na ładną pogodę w przyszły weekend by postawić szklarnię:)
Niedziela przywitała nas zachmurzeniem i wiosennym deszczykiem ale jakoś nikomu to nie przeszkadzało... picie kawy, tudzież kakao z pianką w piżamie, grubo po południu ma swój urok, prawda?;):):)
***
Z życia rodziny:
Słoneczne popołudnie, idziemy z dziećmi na plac zabaw.
Antoś: Tata, tu jest trzepak!
Mąż: To nie trzepak Antosiu, na trzepaku trzepie się dywany.
Antoś: Nieprawda! Na trzepaku wisi się nogami i żuje gumę! :D:D:D
...już wiem! Czytaliśmy niedawno książeczkę z serii "Poczytaj mi mamo", opowiadanie pt. "Chcę mieć przyjaciela". Rany, czyli coś jednak z tego co mówimy i czytamy zostaje!!:):) A dałabym sobie głowę uciąć, że w 99% wpada jednym a wypada drugim uchem, o łobuzy!!:):):)
Wow! To prawdziwie pracowita sobota:) Nieśmiało uśmiecham się z prośbą o pokazanie szklarni jak już u Was powstanie:):) Bardzo mnie ostatnio fascynują takie budowle, ale u nas to projekt dopiero na przyszły rok.. Pięknie będzie w Waszym ogrodzie jak już wszystko wyrośnie i się zazieleni:) A wiosna u nas kapryśna bardzo, ledwie 16C i na razie jeszcze szaro i pąki mało widoczne.. Pozdrowienia serdeczne!
OdpowiedzUsuńA pewnie, że pokażę:) Sama lubię takie budowle;) Pozdrawiam ciepło!:)
UsuńWidzę, że warzywnik pełną parą! Zazdroszczę kwitnącego barwinka, bo u mnie same liście :( Za to u nas pierwsze siewy już za nami - zapraszam na "podziwianie" mojego okiennego inspektu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Ania z BrzezinaMoja
Ja zauważyłam, że pełno kwiatków jest tam gdzie słońce, w miejscach zacienionych pustki... to ciekawe bo czytałam, że barwinek lubi właśnie miejsca zacienione. Może wyjątkowy model mi się trafił;):):) Macham Aniu!:)
Usuńjeżu, aż mnie ścisło .....jak ja uwielbiam zmęczenie po takim dniu ...kiedy owiana takim świeżutkim powietrzem padam jak mucha w wygodnym łóżeczku .....matulu ja chcę tego życia już !!!!!!!! a chłopaków masz świetnych !!!
OdpowiedzUsuńto prawda, zmęczenie ogrodowe jest na swój sposób cu-do-wne!:):)
Usuńu nas też sobota słoneczna, a niedziela dla odmiany deszczowa i leniwa :)
OdpowiedzUsuńmiłego odpoczynku więc!:)
UsuńNie mogę doczekać się Wasze szklarni! Zapowiada się imponująco! :))
OdpowiedzUsuńOby Natalio, też na to liczę:):)
UsuńWitaj Inga, trafilam do Ciebie przez przypadek :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam od deski do deski (hmm a duzo desek sie tu pojawialo :P)
Sama nie jestem blogerka, a moze zaczne?
No w kazdym razie, ja mam podobne wspomnienia z dziecinstwa, wakacje na wsi u dziadkow, te zapachy, wlasne owoce i warzywa z przydomowego ogrodu. Oranzada w woreczku, chrupiacy wiejski chleb, spacery z dziadkiem po lace pelnej pieczarek, ahhh!
Zal mi serce sciskal jak mama pozbyla sie i niby rozliczyla ze swojej czesci spadku po dziadkach i ich wiejska "posiadlosc" trafila w rece kuzynki, ktora nie docenia tego co tam zostalo. Ukochany, drenwniany dom po dziadkach pewnie nie bedzie ratowany, przez chwile posluzy jako szopa na narzedzia a z czasem zostanie rozebrany (choc faktycznie jest w kiepskim stanie ale...moze cos by z niego jednak dalo sie uratowac, wykorzystac? no i sentyment!).
Tez mamy 4 osobowa rodzine, tez z nas mieszczuchy blokowe, wyprowadzilismy sie pod Warszawe jednak nie do wymarzonego wolnostojacego i najlepiej sterego domu z dusza a do nowego, w stanie developerskim segmentu, z mikroskopijnym ogrodkiem z tylu i z przodu domu, ale nie ma co narzekac, lepsze to niz miasto :D no i zawsze ten kawealek wlasnego zielonego do chocby mini szalenstw jest obok tarasu :)
Jesli uda mi sie zalozyc bloga, zaprosze, bo widze w Tobie bratnia dusze :D z podobnym humorem, postrzeganiem swiata, pomyslami, zamilowaniem do staroci, bialego, drewnianego i zielonego itd itd :) Serdeczne pozdrowienia mAnia :D
A załóż bloga Aniu! Zobaczysz, jak to wciąga:):) Ja początkowo planowałam taki blog prywatno - rodzinny spotkałam tyle wspaniałych kobietek:) Pozdrawiam ciepło!:):)
UsuńJa też przez przypadek trafiłam dzisiaj do Ciebie i jestem oczarowana Twoim domem. Jest przepiękny.Chciałabym zamieszkać w tak pięknym miejscu.
OdpowiedzUsuńNa pewno będę systematycznie tu zaglądać.
Pozdrawiam serdecznie :)
W takim razie ciepło zapraszam, rozgość się:):)
Usuńuwielbiam prace w ogrodzie :) no uwielbiam :)
OdpowiedzUsuń"Tego dnia Julka obudziła się jakaś smutna"... pamiętam ;)
OdpowiedzUsuń