Kiedy byłam mała wakacje dla mnie oznaczały jedno - wyjazd do Babci... do kamienicy ze wspaniałym strychem (po którym buszowaliśmy w czasie deszczu), do cudownego podwórka które nie miało przed nami żadnych tajemnic i do babcinego ogródka, pełnego pachnących owoców i kwiatów... Tyle lat minęło od tamtej pory.
Dzisiaj patrzę na swoje dzieci jak brudne po same uszy śmigają po zaroślach, budują domy pod zieloną koroną drzew, taplają się w wodzie, błocie i brudnymi rękami pakują owoce prosto do ust... Zero higieny, 100% wolności i szczęścia:) To wszystko przypomina mi wakacje u Babci. I wzruszam się. A dzieciaki nie rozumieją o co matce chodzi;):)
Nawet dla siebie?;):)
***
Z życia rodziny: Antoś jest chyba posiadaczem największej kolekcji placków na ciele po ukąszeniach komarów. Głaszczę tego mojego smyka i mówię: Pogryzły Cię synku, co? Antoś: takie życie mama:):)
Jakbyś pisała o moich dzieciach :) Ściskam mocno :)
OdpowiedzUsuń:):)
OdpowiedzUsuńHej :) zapraszam do mnie na Candy, do wygrania ozdobna tablica do pisania :) Poza tym z okazji otwarcia sklepu 10% rabatu, pozdrawiam i zapraszam. Pastelowy domek
OdpowiedzUsuńOj o moim dzieciństwie piszesz :) mam nadzieję, że mój synek też będzie tak chętnie zajadał owoce prosto z krzaczka :)
OdpowiedzUsuńBędąc jesienią na wsi zobaczyłam jak u sąsiadów wycinają stary przydomowy sad z papierówkami i małymi gruszkami, które pałaszowaliśmy w dzieciństwie. Nie mogłam na to patrzeć, biorąc pod uwagę, ze drzewa nadal rodziły dużo owoców. Sad przestał istnieć a właściciele mają 7 dzieci....
siostro ...........mam już taką poznaną w sieci którą siostrą zwię bo myśli i mówi jak ja ...zdaje się że mi się rodzina powiększa :)))))))))))
OdpowiedzUsuń