Szwendanie to od dłuższego czasu ulubione słowo moich chłopców.
Oznacza krótsze lub dłuższe włóczęgostwo po okolicznych wsiach, górkach, dolinkach a tam - hulaj dusza! Bezkarne szwendanie po zagubionych uliczkach, łąkach, zapuszczonych parkach, zabytkach (wiele okolicznych wsi ma dworki, stare kapliczki, młyny i inne zabudowania), grzebanie w potoku, topienie liści, wyszukiwanie kamieni, wspinanie się po skałkach (w granicach rozsądku ustalanym przez czujne oko mamy;))... czyli teoretycznie nic wielkiego a jednak... WIELKIEGO:):)
Moi chłopcy to uwielbiają!:):)
Na ich krótkie: Idziemy się szwendać? może być tylko jedna odpowiedź:
Idziemy!:):)
To taka namiastka naszych (rodziców;)) czasów gdy jako dziecko brało się klucz na szyję* a później ganiało po całej okolicy robiąc mniej lub bardziej niebezpieczne/zwariowane/pasjonujące/głupie!! rzeczy...
... pamiętacie?? :):)
Gdy kiedyś wieczorem, przy winku zaczęliśmy z Cinkiem wspominać co jako dzieci w ramach "wolności"poszkolnej robiliśmy to włosy nam się zjeżyły na głowie:D:D Ożesz!! Łażenie po dachu 5-cio piętrowego bloku czy zwiedzanie bunkra ze starszym bratem, tudzież zjeżdżenie całego Śląska tramwajami (kasowniki robiły w biletach dziurki, wystarczyło je pomoczyć, zaprasować i bilet był jak nowy;)) to tylko mała część naszych wybryków:D:D
Bardzo chętnie przeczytam o Waszych więc piszcie jak to wyglądało u Was:):)
Tak czy inaczej jako wielbicielka rzeczy prostych, codziennych i niewielkich dostrzegam same plusy w takim szwendaniu - nic nie kosztuje, przy okazji włóczęgostwa rozmawia się z dziećmi duuuuużo i na każdy temat, jest luz, swoboda i wolna głowa:):) A ile się można dowiedzieć o okolicy! Nie raz zdarzyło się, że mijany gdzieś po drodze dworek czy stary austriacki granicznik zachęcił nas do wejścia w internet i doczytania historii...
Nasze szwendanie ostatnio wyglądało mniej więcej tak:
Korzkiew i Zamek Korzkiewski - niewielka wieś z fajnym kompaktowym zameczkiem - w zamku jest hotel i teoretycznie nie ma zwiedzania ale rankiem, około 10-tej, kiedy nie ma jeszcze turystów i zwiedzających sympatyczna właścicielka pozwala nacisnąć żeliwną klamkę w narożnej części zamku i wdrapać się na górę;):) Z galerii piękny widok, w środku obiektu ciekawe pomieszczenia do zwiedzenia… Cicho, pusto… Czysta przyjemność:) Po zwiedzaniu zamku skręcamy z parkingu w stronę szkoły by po kilku schodkach odkryć tajemne przejście zarośniętą dróżką (odkrytą przypadkiem!) aż do dłuuugich schodów na szczyt Korzkwi - ze starym kościółkiem i ładnym widokiem...
Wierzchowie, kolejna maleńka wioska niedaleko nas, z maleńkimi jaskiniami do zaglądania i dopowiadania (wymyślania??;)) historii a po drodze skałki i piękne lasy. Stary dworek również... No tak, jest jeszcze przeuroczy piesek w jednym z domostw po prawej;):)
Skręcając z parkingu w centrum wsi w stronę Jaskini Wierzchowskiej (można zwiedzać z przewodnikiem) po prawej stronie znajdziecie stary drewniany dom... Opuszczony. Czasem mnie pytacie o takie domy więc podpowiadam;):)
Rudawa - kolejna wieś, schodzimy drogą w dół, po schodach, tuż obok kościoła. Na dnie tej drogi, po lewej stronie stary uroczy dom z klimatem. Po prawej przechodzi się do spokojnej okolicy domków z przyjaznymi dróżkami. W sam raz do szwendania;) Na jednej z nich ceglany młyn, na innej drewniany mostek z szemrzącą rzeczką, na kolejnej stara drewniana chata i dworek...
Acha! Wiedzieliście, że to właśnie w tej Rudawie pomieszkiwał kiedyś Henryk Sienkiewicz? Cytuję za Wikipedią:
Gdy w sierpniu 1908 Sienkiewicz wraz z żoną mieszkał w rudawskim domu z wieżyczką, codziennie rano przynosił mu świeże mleko lubiany przez niego miejscowy chłopiec Staś Tarkowski. Jego imię i nazwisko otrzymał później główny bohater "W pustyni i w puszczy". Na miejscowym cmentarzu na grobie Stanisława Tarkowskiego znajduje się owa informacja.
Dom z wieżyczką to dawny dom rodziny Domańskich (może słyszeliście o Antoninie Domańskiej, to autorka "Historii żółtej ciżemki":)) Znajduje się on w tej drugiej części Rudawy, po której się jeszcze nie szwendaliśmy... Wszystko więc przed nami!:) Relacja z wyprawy również;)
Tymczasem zwiedzana przez nas część Rudawy wyglądała tak:
I niezastąpiona Dolina Kobylanki kilka minut piechotą do domu:) Uwielbiana przede wszystkim za rzeczkę Kobylankę z mnóstwem kamieni idealnych do tworzenia mini tam. A w lato moczenia nóg, wypraw rowerowych i przyjaznego miejsca na ognisko dla kilku rodzin. Wpadnijcie koniecznie!:)
Acha, w Kobylanach, za Strażą Pożarną jest maleński drewniany domek (chyba jednoizbowy), z tego co wiem również do wzięcia;) To ta chatka na zdjęciu poniżej:
To co? Do zobaczenia gdzieś w okolicznej wsi?:):)
* Przypomniała mi się zabawna rzecz - pamiętacie czasy apropos klucza na szyi? I to magiczne pytanie mamy / taty: Masz klucze? Pamiętaj, nikomu nie mów, że masz je na szyi.
Hehheheh, brzmiało zabawnie biorąc pod uwagę, że niemal każdy dzieciak nosił klucze na szyi:D:D
Takie szwendanie jest super! Było super! Też się szwendaliśmy z koleżankami i kolegami po bliższej lub dalszej okolicy :) albo przesiadywali na osiedlowym trzepaku :D Obowiązkowo z kluczem na szyi (dziś już chyba dzieciaki nie noszą kluczy na szyi??)
OdpowiedzUsuńŻyczę niezapomnianych przygód Twoim chłopcom :)
To były czasy;)
OdpowiedzUsuńWspaniala wycieczka a właściwie szwendanie sie.Bardzo lubie do tej pory wyjazdy w nieznane.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
o jeny jak ja lubię się szwendać :-)
OdpowiedzUsuńJakie piękne zdjęcia :) aż buzia się śmieje :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńlubię to wszystko i lubię się szwendać:)
OdpowiedzUsuńCiekawe ile razy minęłyśmy się na tych podkrakowskich szlakach :) Bardzo lubię te okolice, ale nigdy nie doszukałam się aż tak ciekawych faktów, jak te, o których piszesz. Ach to szwendanie sprzed lat... i klucz na szyi... Tyle się można było wtedy nauczyć o świecie.
OdpowiedzUsuńSuper szwendająca się rodzinka :) Brawo!
OdpowiedzUsuńzabrałaś nas na piękną wędrówkę:)
OdpowiedzUsuńOj piękne zdjęcia i piękna okolica, ja tez mam czasem wspomnienia z dzieciństwa wywołujące gęsią skórkę :) Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńKlucz na szyi - tak
OdpowiedzUsuńTrzepak - tak
Zabawy - na dachu 11-pietrowego bloku / na cmentarzu / na czynnej budowie metra (okolice stacji Sluzew) / itd. itp.
Wesole dzieciństwo pełne przygód!
Oj sie robilo:) Na spotkaniu klasowym upewnialam sie czy przejazd wagonikami w sztolni, nieczynnnej i grozacej zawaleniem, to sie odbyl naprawde czy mi sie snilo. Nie snilo;)
OdpowiedzUsuńTakie wloczegi-uwielbiam:)
W dzieciństwie też uskuteczniałam szwędactwo, czy wyrosłam? W pewnym stopniu, zamieniłam to na spacery, lubię spacerować, tutaj preferuję wycieczki rowerowe bo szybciej, w mieście lubiłam szwędać się za pomocą komunikacji miejskiej... Coś tam zostało :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
Fantastyczne te miejsca i ciekawe zdjęcia :)
UsuńFajnie się włóczycie... Te wspólne chwile z dziećmi, całą rodziną... Bezcenne!
OdpowiedzUsuńFajowo się tak poszwendać :) Zawsze po drodze jakieś przygody się wydarzą. Mniejsze lub większe ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie wycieczki :)
OdpowiedzUsuńJak pomyślę jakie kretyńskie pomysły się miało za dzieciaka, to aż drżę, że Młody może wymyślać podobne rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńTo nie jest szwendanie to jest beztroskie wspaniałe dzieciństwo;)
OdpowiedzUsuńIngo Gwiazdo spod Krakowa!
OdpowiedzUsuńGdzie kolejny post? Długo nam dajesz czekać, a Klan Podpatrywaczy czeka na newsy z oficynki i nie tylko.
Pozdrowionka!
Very great post. I simply stumbled upon your blog and wanted to say that I have really enjoyed browsing your weblog posts. After all I’ll be subscribing on your feed and I am hoping you write again very soon!Apple MacBook Laptop HD Wallpaper
OdpowiedzUsuń