Przypomniało mi się!
Rok temu jadąc do mojej wsi wjechałam w jakąś boczną, zupełnie nieuczęszczaną dróżkę i tam natknęłam się na kilka zapomnianych drzewek mirabelek. W zeszłym roku było za późno, prawie wszystko opadło. W tym przypomniałam sobie o nich na czas:)
Pojechałam, zebrałam, przywiozłam... i mam kilka słoiczków pysznych mirabelkowych powideł. Będą jak znalazł do świątecznego piernika i ciast czekoladowych:)
Węgierki też już są prawie prawie... Coś czuję, że i weekend będzie pachnieć śliwką;)
Przy zrzucaniu zdjęć z aparatu pokazało mi się to:
No powiedzcie, czy tu nie widać jesieni?? Mała wisienka po lewej jest przetykana wyraźnie jaśniejszymi liśćmi! :):) A ciepła bluza, którą miałam na sobie wcale nie wydawała mi się za ciepła;)
Jesień nadchodzi, ot co!:)
Mam nadzieję, że mimo coraz chłodniejszych nocy pomidory i ogórki poowocują jeszcze przez chwilę...
Heheheh, właśnie dojrzałam, że drzwi wejściowe do domu są białe a naświetle i ramy - brązowe. Przecież to miało być białe już rok temu! :D:D Nowe naświetle zamówiłam u stolarza jesienią zeszłego roku... :P
***
Schodzę rano z poddasza, na boso. Na dole wita mnie Antoś.
Pytam: gdzie masz Antosiek skarpetki?
Antoś, patrząc na moje bose stopy: tam gdzie Twoje :):):)
Ach! mirabelki!! uwielbiam :) kojarzą mi się z wakacjami u Babci :)
OdpowiedzUsuńa powidła z nich - niebo w gębie :)
to prawda!:):)
UsuńPatrząc na Twoje zdjęcia zatęskniło mi się ogromnie za domkiem, kuchnią, jesienią i chodzeniem w ciepłych bluzach. Zapach śliwek... tęsknię:)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia a mirabelki w białym durszlaku wyglądają pięknie:) Wstyd się przyznać, ale nigdy nie próbowałam powideł z mirabelek. U nas zawsze ,,rządziły'' węgierki, jeśli chodzi o śliwki:) Chętnie zrobię, ale jeśli to nie problem, to poproszę o przepis na te pyszności:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Śliwki pestkuję, wrzucam do garnka i smażę na minimalnym ogniu aż się rozpadną (w sumie smażę przez ok. godzinę). Na drugi dzień smażę kolejną godzinkę i na trzeci jeszcze jedną. Ja dorzuciłam na koniec dwie łyżki cukru brązowego bo moje mirabelki były dosyć kwaśne. Gotowe powidła przekładam do wyparzonych słoiczków, zakręcam i gorące wstawiam do piekarnika nagrzanego do 110 stopni, podkręcam do 120 stopni i pasteryzuję przez20 minut. Gotowe:)
UsuńDziękuję bardzo za przepis:) Pędzę robić:))
UsuńPozdrawiam:)
a u mnie w ogrodzie ogromne mirabele..i wstyd się przyznać nie wiem co począć z owocem ...bo nie przepadam za tymi "mącznymi" śliweczkami....a Antoś malutki:)))...jesień u nas na Pomorzu wtargnęła i siedzi u mnie na tarasie...właśnie wróciłam z niego z zimnymi nogami...bo bez skarpetek:)
OdpowiedzUsuńnigdy nie robiłam powideł mirabelkowych....a to takie pyszne owocki....
OdpowiedzUsuńCudne te słoiczkowe czapeczki.
OdpowiedzUsuńPowideł mirabelkowych nie miałam okazji spróbować, ale sok z czerwonych mirabelek jest pyszny!
Twój dom piękny, chyba już to pisałam...:)
Udanego weekendu!
Tak jesień już coraz odważniejszym krokiem do nas idzie. Kolory lata już złamana czerwienią dojrzałą zielenią gdzieniegdzie widać już pomarańcz... Przecudnie wyglądają Twoje pomidorki koktajlowe :)
OdpowiedzUsuńSliczne te sloiczki..
OdpowiedzUsuńmniam uwielbiam powidła :-)
OdpowiedzUsuńWęgierki są pyszne, ja w zeszłym tygodniu zrobiłam z nich nutelle dzieciom na zimę,wyszła rewelacyjna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Edyta.
hahaha, Antoś bezbłędny :)
OdpowiedzUsuńa jesien już czuć, niestety, wczoraj jak szłam rano do pracy było tylko 9 stopni! brrr
fajnie tam na tej wszej wsi :)
Ach! W pięknym miejscu żyjesz. Urocze zdjęcia. Na Twe powidła mam ogromny apetyt:) dziś mam otrzymać dostawę renklod to sobie poszaleję. Pozdrawiam Ania z. MARONKOWA.
OdpowiedzUsuńpowidła z mirabelek? nie jadłam ale kompot uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńach jak u Ciebie smakowicie! i jesiennie, tak!
OdpowiedzUsuń